środa, 27 września 2017

Kilka słów o wolności...

Tak wygląda wolny człowiek…


Dokładnie za miesiąc wypada 5 rocznica od kiedy przypomniałam sobie co znaczy być wolnym człowiekiem…

Ale od początku…

Wyobraźcie sobie Warszawę, ok 8:30 rano. Zakorkowane ulice, tłok w metrze, autobusach i tramwajach. Po chodnikach idą ludzie w garniturach. Aktówka w ręku i telefon przy uchu. Przez Mokotów – biznesowe zagłębie miasta – jedzie taksówka. W środku siedzi dziewczyna. Ubrana w białą koszulę, marynarkę, obowiązkowe czarne szpilki. Pochłonięta pracą, rytmicznie stuka w klawiaturę laptopa, który trzyma na kolanach. Nie zauważa nawet kiedy taksówka zatrzymuje się pod jednym ze szklanych biurowców, gdzie mieści się siedziba klienta. Płaci służbową kartą kredytową i wysiada w pośpiechu.

Szybkim krokiem zmierza w stronę budynku i nagle... zatrzymuje się jakby czegoś zapomniała… Rozgląda się wokół siebie…

I w tym momencie nie widzi już całego zgiełku miasta, betonowych chodników, szklanych biurowców i pędzących ludzi. Widzi piękną złotą polską jesień. Kolorowe drzewa, mieniące się czerwienią, czyste niebo. Widzi, liście i kasztany leżące na chodnikach. Czuje powiew wiatru na twarzy i ciepłe promienie słońca.

Świat wkoło pędzi a ona stoi bez ruchu i zastanawia się dlaczego nie widziała tego wczoraj, dlaczego nie zauważyła tego dwa dni temu, tydzień temu i czy zwróci na to uwagę jutro…. 

To właśnie ja pięć lat temu.

Decyzja przyszła jak grom z jasnego nieba…
Szybki telefon po taksówkę i za kilka chwil wracałam do biura… Tym razem tylko po to, by złożyć wypowiedzenie. 
A 24 godziny później byłam już w Zakopcu – bezrobotna, wolna i szczęśliwa!


Zostawić wszystko za sobą…

Wyrwać się z codzienności…

Porzucić przyziemne troski…

Oczyścić umysł…

Być tylko ze sobą…

Samotnie wędrować po górach…

Chyba nie sposób opisać uczucia wolności, jeśli się go nie poczuje na własnej skórze!!! To było piękne i jedyne w swoim rodzaju doświadczenie!

Do Zakopanego dojechałam dość późnym popołudniem. Szybkie zakupy (których nie zdążyłam zrobić w Warszawie) i ruszam do Murowańca. Chyba nawet nie miałam rezerwacji w schronisku, ale było mi naprawdę wszystko jedno gdzie będę spać. 

Udało się. 
I udali mi się towarzysze! Do późnej nocy gadaliśmy o górach, o życiu i zwyczajnych „pierdołach”. Do dziś pamiętam młodego chłopaka, który opowiadał historię swoich rodziców. Oszczędzali, aby kupić pole i założyć małe gospodarstwo. Udało się. Po kilku latach wyrzeczeń kupili ziemię, maszyny i zasiali rzepak. Pewnego ranka wychodzą na swoje włości i widzą kompletnie zniszczone uprawy… Rzepak został splądrowany przez dziką zwierzynę. To co nie zostało zjedzone było zadeptane i zniszczone. Ale to nie koniec… Niedaleko pola z rzepakiem znaleźli całe stado martwych saren! Jak się okazało, rzepak w dużych ilościach jest po prostu szkodliwy dla saren. Wobec tego zamiast zbiorów rzepaku mieli zbiór dziczyzny.

Oczywiście nie wiem czy historia jest prawdziwa, i nie wiem jak bardzo zostało podkolorowana – ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Ważne, że wszyscy mieli ubaw - i z historii (która w sumie była tragiczna) i ze sposobu w jaki została opowiedziana… 

Na pewno nie wyspałam się tej nocy… 

Rano wyruszam niebieskim szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy, a stamtąd na Skrajny Granat. 
Październikowy chłód daje o sobie znać, ale niebo jest bezchmurne, więc gdy tylko wychodzę na odpowiednią wysokość czuję przyjemne promienie słońca. Trawy przybrały już rdzawy kolor, powietrze jest doskonale przejrzyste.

I pomimo, że w plecaku dźwigam zapasy na trzy dni to jest mi dziwnie lekko. 

Na szlaku jestem zupełnie sama, wokół mnie cisza i góry. I tego właśnie było mi trzeba! Głowa wolna od wszelkich myśli, doskonała harmonia z naturą… przestrzeń…


Ze Skrajnego Granatu idę Orlą Percią na Krzyżne. To jedna z najpiękniejszych, najbardziej widokowych tras w Tartach. Ze szlaku rozpościera się widok na trzy doliny: Gąsienicową, Pięciu Stawów oraz Pańszczycę.

Wędrując skupiam się wyłącznie na szlaku – na chwili, w której trwam. Reszta dla mnie nie istnieje!






  


Z Krzyżego schodzę na stronę Doliny Pięciu Stawów, gdzie będę nocować. 


Wieczór w schronisku mija równie miło jak poprzednio, ale… dopada mnie zapalenie krtani. Ponieważ przez cały dzień nie miałam okazji przetestować swojego gardła, nie wiedziałam, ze straciłam głos. Ciężko było nawet poprosić o nocleg :-)

Wieczór spędzam w schroniskowej jadalni gdzie zgromadzili się wszyscy turyści. Zewsząd słychać górskie opowieści. Dwóch kolegów z Żywca stawia mi piwo, a ja nawet nie mogę im powiedzieć, że nie lubię piwa :-) Tak więc piję piwo, potem grzane wino i słucham ich opowieści… o życiu… o pracy… o tym, że zamierzają zdobyć koronę Polski. I wzbudzam powszechną wesołość, kiedy próbują cokolwiek powiedzieć o sobie. 
Chłopaki dziwią się, że jestem w górach sama, lecz nie jestem w stanie wytłumaczyć im, co mnie tu sprowadza. Namawiają mnie na wspólne wędrowanie, ale ja już mam swoje plany na kolejne dzień – Szpiglasowy Wierch. 

Kolejnego dnia znów idę sama. Mijam stada kozic… I znów jestem przeszczęśliwa. Może to nie rozważne wędrować po górach samemu, ale są momenty, kiedy człowiek czuje się częścią otaczającego go świata, częścią natury, czuje że jest we właściwym miejscu… Czy w takich chwilach można czuć strach???










To był mój pierwszy raz na Szpiglasowym, więc tym bardziej jestem zachwycona. Dolina Pięciu Stawów w jesiennych barwach wygląda pięknie. Podczas tego wyjazdu wszystko smakuje inaczej, wszystkie wrażenia są silniejsze, radość jest podwójna. Czuję się odurzona poczuciem wolności!

Dalej schodzę do Doliny Morskiego Oka, gdzie zatrzymuję się na obiad. Przez pół godziny karmię ptaki i sprawia mi to dziecięcą radochę.




Rzucenie wszystkiego to był odważny krok. I myślę, że mogłabym tego żałować gdyby nie wyjazd w Tatry. Wyjazd który przypomniał mi, jak można żyć. Jak można być wolnym człowiekiem…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane posty

Wspomnienia z Dolomitów (sierpień 2016) - Tre Cime di Lavaredo i Monte Paterno

Tre Cime di Lavaredo - potężne turnie stojące samotnie w masywie Dolomiti di Sesto. Widok na nie od strony północnej należy do najbardzie...